18 października 2008

Młodzi Menedżerowie Kultury II


Warsztaty Młodzi Menedżerowie Kultury za nami. Grupa osób, które poznałem w Warszawie okazała się równie idealistyczna jak ja. Wszyscy chcieliby stworzyć w swoich miastach różnorodne projekty, czasem całkiem przyziemne, a częściej z kosmosu. Oto raport z pierwszego dnia pobytu.

Czwartek był pierwszym dniem naszego spotkania w Warszawie. O godzinie 11 stawiliśmy się w siedzibie stowarzyszenia "ę". Ponad 20 osób z miasteczek i wsi w całej Polsce spotkało się w jednym miejscu, aby poznać nieco lepiej meandry pracy "w kulturze". Po wstępnym poznaniu i zakwaterowaniu ruszyliśmy na posiłek. Następnie wróciliśmy do siedziby stowarzyszenia i kontynuowaliśmy wzajemne poznawanie m. in. rysując mapy miejscowości w których żyjemy.

Chwilę po 15:00 wyruszyliśmy w okolice Centrum Kultury Współczesnej. W tym samym czasie odbyły się spotkania w kinie i teatrze. Ja odwiedziłem salę kinową offowego Kina.Lab, gdzie zapoznałem się z meandrami dystrybucji i wyświetlania filmów oraz poznałem tajniki Międzynarodowego Festiwalu Żydowskie Motywy.
Mnie bardziej zainteresowała problematyka dystrybucji i wyświetlania, na której temat wypowiadała się Ula Śniegowska - założycielka kina. Przedstawiła ona realia działania instytucji, oraz opowiedziała o problematyce związanej z prawem autorskim i kosztami, jakie trzeba ponieść, aby legalnie wyświetlać filmy kinowe. Jak się okazuje ceny licencji są zabójcze, nawet dla instytucji mieszczącej się w stolicy naszego kraju. Filmy wyświetlane w kinie częściej przynoszą straty, niż zyski. Gdyby nie pewnego rodzaju wsparcie ze strony Centrum kino najprawdopodobniej nie byłoby w stanie funkcjonować. Niestety, możliwości są mocno ograniczone gdy nie dysponuje się kwotami idącymi w setki złotych, a małe, legalne kino w Gryfowie można co najwyżej na razie wpisać na listę marzeń.
W tym samym czasie grupa, która udała się do teatru miała okazję spotkać Kają Stępowską. Obydwie grupy po wyjściu z teatru i kina spotkały się w miejscu w którym Marta Lipińska i Kamila Raczyńska demonstrowały cyrk uliczny i żonglowanie.
Wieczorem zajęto się kompleksowym "odchamianiem" prostych ludzi z zaściankowych miejscowości. Zobaczyliśmy dwie wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej. "Obserwacje i Rotacje" autorstwa Andrzeja Lachowicza to kilka serii fotografii, często bardzo do siebie podobnych. Niektóre z nich, pewniakiem dla zwiększenia ekspresji artystycznej, zostały pomazane farbkami we wzorki, których nie powstydziłby się żaden pierwszoklasista. Piorunujące wrażenie obcowania z "wielką" sztuką było na tej wystawie wszechobecne.
Następnie obejrzeliśmy wystawę Tomasza Tomaszewskiego "Rzut beretem". Autor wynurzył się z dużego miasta na wieś fotografując pozostałości byłych PGR-ów. Wystawa całkiem ciekawa, chwilami śmieszna, choć jako całość nieco mniej wesoła.
Pierwszy dzień zakończyliśmy w Centralnym Basenie Artystycznym. Lokal ten łączy ze sobą pub oraz teatr. Obejrzeliśmy przedstawienie "Ukryj mnie w gałęziach drzew" w reżyserii Igora Gorzkowskiego. Spektakl to opowieść o przemijaniu skonfrontowanym z młodością. Grupę mieszkańców pewnego domu, odwiedza młoda dziewczyna - córka nieżyjącej właścicielki domostwa. Spotkanie młodości ze starością budzi burzę różnorodnych uczuć, poczynając od miłości, kończąc na zgorzknieniu.
Po spektaklu wróciliśmy do naszego hostelu, niektórzy aby spać, inni aby prowadzić niekończące dyskusje na tematy kulturalno-różnorakie. Pierwszy dzień był pełen wrażeń, szkoda tylko, że w pewnym momencie trzeba było dokonywać wyboru dokąd się udać. Co prawda jakimś specjalnym miłośnikiem teatru nie jestem, jednak trochę żałuję, że przegapiłem spotkanie.

15 października 2008

Młodzi Menedżerowie Kultury I

Podróż do Warszawy na szkolenie Młodzi Menedżerowie Kultury rozpoczęta. Pierwszy etap za mną. Od prawie półtorej godziny siedzę w Jeleniej Górze i czekam na autobus do Warszawy. W stolicy będę szybciutko, bo o 5:30 xD.


Dobrze, że istnieje mobilne Gadu-Gadu, bo szłoby zanudzić się na śmierć. Samo szkolenie zapowiada się dla mnie niczym pyszniutki kebabik z tureckiej knajpy. Dzięki temu spotkaniu poznam 25 osób, z małych miasteczek, podobnych do Gryfowa. Ludzie ci, tak jak ja chcą działać.
Wszyscy będziemy mieli okazję poznać menedżerów warszawskich lokali, dowiedzieć się jak zorganizować festiwal filmowy, udać się do redakcji Gazety Wyborczej, czy też spotkać z przedstawicielami biznesu zainteresowanymi sponsorowaniem ciekawych inicjatyw.

To oczywiście tylko wycinek programu czterodniowej wizyty. Nie wiem, jak to wyjdzie w praniu, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że ten wyjazd okaże się owocny dla Gryfowa, jak i dla innych miasteczek, które mają swoich przedstawicieli. Na zadpupiach w końcu też może się dziać, czego przykładem była choćby Fabryka (R.I.P).

12 października 2008

Koncert CO.IN. w klubie Liverpool (Wrocław)


CO.IN jest formacją, która interesuje mnie od dłuższego czasu. Istnieją 8 lat, całą ich twórczość można znaleźć za darmo w Internecie, a zespół, pomimo ogromnego potencjału, nadal jest niszową kapelą, grającą mocno uogólniając, mieszankę metalu i industrialu. W twórczości kapeli można napotkać też, z jednej strony drum'n'bass'ową rytmikę, sample i syntezatory, z drugiej strony na porządku dziennym są ostre, mięsiste gitary i growlujący wokal przeplatający się z łagodnymi partiami śpiewu. Muzyka wymyka się z szufladek i stanowi dla mnie mieszankę wybuchową.

26 września po raz pierwszy miałem okazję posłuchać CO.IN na żywo. We wrocławskim klubie Liverpool odbyła się mini impreza z okazji wydania najnowszego albumu "Plan B" na płycie CD. Do tej pory album istniał "wirtualnie", dostępny do pobrania na stronie zespołu.
O wydarzeniu dowiedziałem się z last.fm, dzięki informacji od Deprima (d`) – wokalisty zespołu. Pomimo, że line-up wieczoru nie był powalający (jedynie CO.IN), postanowiłem pojechać do odległego o ponad 100 km Wrocławia.
Lokal Liverpool udało się odnaleźć dosyć szybko. Okazało się, że wraz ze znajomymi przybyliśmy zdecydowanie za wcześnie. Według plakatu impreza startowała o 19:00. My pomimo że byliśmy godzinę później, zostaliśmy przywitani przez salę, którą wypełniało około 25 osób, oraz muzyka z płyt kompaktowych. Niezrażeni usiedliśmy przy stoliku. Na występ CO.IN przyszło poczekać do 22:00. W międzyczasie udało mi się zamienić kilka słów z zespołem. Mówili wprost, że ta impreza jest specyficzna i mocno powiązana z płytą. Świętowali tak jak wszyscy, a występ traktowali jako miły dodatek dla fanów, bez spinania się.
Gdy zaczął się koncert na sali zrobiło się o wiele tłoczniej. Nie wiem skąd nagle wzięły się te wszystkie osoby, ale najważniejsze, że pod sceną zrobiło się ciasno. Coby nie marnować czasu ruszyliśmy z Iggym rozkręcać pogo już w połowie pierwszego numeru. Szybko pociągnęliśmy za sobą kolejnych ludzi, a w lokalu temperatura skoczyła o kilka oczek wyżej. CO.IN zagrało kilka kawałków z Planu B. Koncert rozpoczął utwór Papierosy - dla mnie nowa nuta, którą po raz pierwszy usłyszałem na koncercie (utwór znajduje się tylko i wyłącznie na kompakcie Plan B), jednak kawałek od razu przypadł mi do gustu. Dalej zespół. zagrał m.in. „2452yj3”, „Predestynacja”, „Toniemy” i „Aleks”. Nie obyło się bez bisu, a nawet dwóch. Na sam koniec CO.IN. przedstawiło swoją interpretację utworu „My love” Justina Timberlake`a – zabrzmi to pewnie dosyć nieobiektywnie, ale cover też dał radę.
Zespołu nie oszczędzał się podczas koncertu. Szczególnie wokalista, który jakimś cudem znajdował na scenie dość przestrzeni aby pobiegać. Poza tym d' obsługiwał ruchem dłoni w powietrzu jakiś przedziwny sprzęt modulując dźwięki, które przy słuchaniu płyt zawsze wydawały mi się samplami, wyszło na to, że są jednak „żywe”.
Koncert skończył się po około 45 minutach. O dziwo, moje stare kości wyjątkowo miały siłę na więcej, jednak niczego więcej tego wieczoru juz nie zobaczyłem. Na scenie, a właściwie w stojącej obok niej klatce zaczął grac DJ. Muzyka, którą serwował była całkiem przyjemna w swojej nieprzyjemności, jednak ze względu na znajomych wkrótce opuściłem imprezę.
Wizyta w Liverpoolu wypadła smakowicie. "Specyficzny" klimat wieczoru nie do końca przypadł do gustu wszystkim moim znajomym, z kobiecych ust padło nawet określenie "stypa", jednak ja jestem wniebowzięty. W końcu zobaczyłem na żywo kapelę, której słucham już od dawna i okazało się, że w wersji live tez dają radę. A że przed i po koncercie było dla niektórych stosunkowo nudno - współczuję, jednak nie dla mnie. Impreza dla fanów, na której warto było być.

Zapraszam do zapoznania się z twórczością zespołu: www.antykultura.pl/co.in
Oficjalna strona:
www.coin.band.pl

2008.09.26 - Koncert CO.IN @ Wrocław

09 października 2008

New Hope(?)


Dziś znów nudny wpis z pogranicza polityki. Co z Fabryką? O tym poniżej. Powoli mam dość takich tekstów, następny wpis (będzie wkrótce, tym razem serio :P) będzie relacją z imprezki którą ostatnio odwiedziłem.

Losy klubu Fabryka są juz ostatecznie przesądzone. Lokal, w którym miało miejsce wiele dobrych imprez muzycznych, oraz kilka wystaw, wkrótce stanie się własnością firmy Luvena. Przez dłuższy czas wydawało się, że stowarzyszenia, które organizowały wydarzenia w Fabryce zostaną bez lokalu do kontynuacji swoich działań. Władze miasta nie miały pomysłu na miejsce, które nadawałoby się do organizacji imprez. Niedawno pojawiła się jednak nadzieja. Burmistrz Gryfowa zaproponował miejsce oddalone o zaledwie kilkadziesiąt metrów od Fabryki. Do dyspozycji stowarzyszeń najprawdopodobniej oddane zostaną pomieszczenia piwniczne w budynku MGOPS, przy ulicy Ubocze 300.

Miałem okazję przyjrzeć się temu miejscu. Refleksje są całkiem optymistyczne – co prawda potrzeba dużo pracy, aby doprowadzi piwnice do stanu używalności, ale najważniejsze, że jest tam stosunkowo dużo przestrzeni. Fabryka może i to nie jest, szacunkowo do środka zmieści się zaledwie 100 osób, jednak miejsce to ma całkiem spory potencjał.

Oczywiście wszystko zależy od tego, czy uda się pozyskać środki na remont. Nowy klub przy wsparciu miasta ma szansę wystartować w pierwszym kwartale przyszłego roku. Stowarzyszenie Awantura w zeszłym roku nie mogło otrzymać dotacji, które przysługiwały wszystkim stowarzyszeniom w gminie. Co najgorsze, nie wynikało to z winy stowarzyszenia, tylko urzędu. Miejmy nadzieję, że w tym roku uda się pozyskać więcej pieniędzy. Myślę, że stowarzyszenie Awantura, przez nieco ponad rok swojej działalności zrobiło więcej, niż niektórzy robią w 5 lat. Jednak na te działania włodarze naszego miasta jakby przymykają oko. Szkoda, ponieważ działamy na rzecz naszej gminy i to w różnoraki sposób.

Ciekaw jestem, czy moja argumentacja wygra z bezdusznym systemem. Fabryka przegrała z kapitalizmem, czy teraz chęć działania przegra ze „skromnym” budżetem naszej gminy?
Puste ściany i pozwolenie na działanie to teraz zdecydowanie za mało. W stowarzyszeniu jest dużo wolontariuszy, którzy mogą poświęcić i wiele razy poświęcali czas wolny na przygotowanie lokalu. Pytanie tylko, czy tym razem ktoś nam zaufa i pomoże?

2008.10.16 - Pomieszczenie proponowane jako alternatywa dla Fabryki